Jachiryzacja polityki
W jakim celu – jednocześnie wydając setki tysięcy złotych na billboardy z koncyliacyjną Małgorzatą Kidawą-Błońską przytulającą staruszkę – boksuje się z własną kandydatką do Sejmu? Klaudia Jachira firmuje przecież powyższe slogany, ba, na licznych „performensach” posuwa się znacznie dalej. Weźmy na przykład parodiowanie programu TVP na niedawnym spotkaniu z wyborcami: „O 17-tej telenowela smoleńska, o godzinie 18 transmisja z Brunatnej Góry z okazji rocznicy urodzin Hitlera. O godzinie 22 zacznie się na żywo blok ekshumacyjny oraz quiz czyja to kończyna”.
Nie wiem, czy historia polskiej polityki zna podobną sytuację, aby o wykreślenie z listy kogoś, kogo się na nią kilka tygodni wcześniej wpisało, apelowali równocześnie kandydatka na premiera, jeden z czołowych posłów i prezes partii. Jak widać sytuacja w Platformie dojrzała jednak do refleksji, że podobny spektakl nie pomaga, ciągnąć w kierunku kolejnych przegranych wyborów. Zastanawiam się, jak to sobie tłumaczy pragmatyczny przecież Grzegorz Schetyna, trzymany w szachu nie przez Tuska czy Kaczyńskiego, ale przez warszawską „trzynastkę”. Co czuje widząc, że bawiąca się przy tym świetnie artystka daje rządowi skrojoną na miarę narrację, spłycającą przeciwnika do twarzy absolwentki lalkarstwa, twierdzącej w Radiu ZET, że „to co robi jest mocno gombrowiczowskie”, ponieważ „Gombrowicz też by był hejtowany tak samo, jak on jest teraz za swoje czyny".
Tymczasem gdzieś obok, po racjonalnej stronie naukowo-opozycyjnej, mamy całą gamę badań, mówiących wprost, że takim językiem władzy PiS-owi odebrać się nie da. Są badania prof. Piotr Radkiewicz, słynny już raport z „Miastka” prof. Macieja Gdula, ciekawa analiza Pauliny Górskiej z Centrum Badań nad Uprzedzeniami na temat polaryzacji politycznej w Polsce i zgubnego wpływu radykałów.... i nic. „Zdaję sobie sprawę, że tylko dzięki takim osobom jak ja, Kaczyński przegra” – stwierdziła w cytowanej wcześniej rozmowie Jachira, pytana czy rozumie, że to co robi szkodzi. W jakimś sensie zazdroszczę jej pewności siebie, charyzmy, błysku w oku i świętego przekonania w misję dziejową. Wyobrażam sobie, że właśnie takie miny mieli średniowieczni żeglarze, płynący udowodnić, że Ziemia jest płaska a oceany na jej krańcu wpadają w otchłań kosmosu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.